About Tomasz Mróz

Tomasz Mróz (ur.1973) – autor powieści i opowiadań z pogranicza kryminału, sensacji i science-fiction. Dotychczas wydane pozycje, „Szary cień”, „Przejście A8”, „Fabryka wtórów”, "Przypadkowy zabójca", "Dziecięce zabawy" oraz "Międzyczasowiec" są elementami serii, w której łącznikiem pomiędzy poszczególnymi fabułami jest postać komisarza Wątroby. Świat przedstawiony w utworach Mroza jest ciekawą mieszanką codzienności z oddziałującymi na nią cieniami przeszłości i delikatną ingerencją sił wyższych. Blog autorski http://tomaszmroz.blogspot.com/

Fabryka wtórów (fragment)

LargeTomasz Mróz Fabryka - okładkaPuste, długie korytarze znowu zaczęły napawać mnie lękiem. Przerażały jakimś nieokreślonym brakiem kontekstu, brakiem życia. Podszedłem do wielkich drzwi, po plecach przeszedł mi dreszcz. Jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałem się po pustym hallu. Nikogo, tylko ta figura. Wąsy jakby bardziej nastroszone niż przed kilkoma minutami, twarz wściekła. Przedtem wydał mi się raczej dobroduszny, a teraz… Ale jak figura może zmienić wyraz twarzy? Zacząłem szarpać się z klamką, o ile metalowy kształt wielkości nielichego drąga i zawieszony na wysokości twarzy może mieć coś wspólnego z poczciwą klamką, dzięki której wchodzimy i wychodzimy przez drzwi. Tu klama trzymała straż.

Gdzie miał być ten portier? Gdzieś tam po lewej. Spojrzałem w bezdenną czerń korytarza. Ani żywego ducha. Szarpnąłem jeszcze raz. Zawołałem: „Hop, hop!”. Czerń zabrzęczała delikatnym, zduszonym echem. Westchnąłem z rezygnacją i zacząłem wędrówkę w stronę nieskończoności korytarza. Deszcz łomotał po kamiennych schodach, zza zakrętu wyjechał tramwaj. Postać w czarnym płaszczu pędziła przez strugi wody, próbując dostać się do tramwaju, ale ten nie czekał. Zadzwonił raz i drugi, pojechał. Zdyszany człowiek kilka sekund później kopnął wściekle słupek z literą T. Potem stanął skulony, czekając na następny kurs. Mókł na otwartym placu, pewnie bał się przeoczyć kolejny tramwaj. Czarna limuzyna zbliżała się majestatycznie. Ja tego już nie widziałem, ale teraz wiem, że tak było. Tak być musiało. Ja szedłem w nieprzeniknioną przestrzeń po lewej.

Tomasz Mróz, „Fabryka wtórów″. Powieść wydana przez wydawnictwo RW2010. Wszelkie prawa zastrzeżone. Bezpośredni link na stronę wydawnictwa: http://www.rw2010.pl/

Przejście A8 (fragment)

Stojące na biurku dwie ulubione figurki Wątroby, Zawisza Czarny i Kataryniarz, uśmiechały się ironicznie: „Oj, niezdrowo się prowadzimy!”. Wątroba odwrócił je do ściany i pił kawę patrząc się tępo w punkt, choć nie, tylko tępo, bez definiowania punktu oparcia wzroku. Zegar chodził jeżeli mówimy o wahadle, stał, jeżeli mówimy o wskazówkach. W przedsionku ruch się nasilał, już rosła kolejka tych, którym coś ukradziono, albo oni coś ukradli i teraz chcą to oddać i przeprosić. Wątroba się uśmiechnął, lubił takie żarty, takie myśli surrealistyczne, że złodziej oddaje łupy, bo go sumienie ruszyło, że staruszkę okradł, że ta staruszka to jak matka, a matka to ojczyzna, a ojczyzna to…

– Chwiejczak, kim jest dla was matka? – zagadnął posterunkowego, który już się rozkładał z protokołami na biurku.

– Matka to matka, panie komisarzu – zameldował posłusznie Chwiejczak. Po wzroku widać było, że duszę całą włożył w tę opinię.

– No, coś takiego? A po czym to poznajemy? – ciągnął ze złośliwą wesołością Wątroba.

– Po…, po…- zaczął Chwiejczak – po prostu się wie.

I znowu było wszystko w porządku. Nawet na figurki Wątroba się odbraził i już go mogły znów obserwować, choć łypał na nie podejrzliwie od czasu do czasu. Taki rycerz i niespełniony muzyk to niezłe świry. Wskazówki zegara wreszcie drgnęły. Do roboty!

Po chwili dyżurny przyniósł wezwanie, znaleziono zwłoki. Odległa dzielnica miasta, zakamuflowane w rowie na terenach zielonych.

– A nie może Wróżka jechać, Wróżka, Wró… No, zwiał! I to jest niby mój podwładny, dobra Chwiejczak, jedziemy. Bierz furę!

– Tak jest.

Na północy miasta są płaskie tereny położone nad leniwie toczącą szare wody rzeką. Okolice te są ulubionym obszarem ekspansji miasta przez firmy deweloperskie, łatwo tu uzyskać zezwolenie, a wiosenne rozlewiska rzadko zmieniają się w powódź, najwyżej raz na dwa, trzy lata. Wzdłuż wałów i ścieżek ciągną się rowy melioracyjne porośnięte trzciną, w rowach tych spokojnie sobie leżą stare pralki, dziurawe gumowce, stłuczone kafelki, a nawet jedna blaszana beczka, z której cieknie coś maziowatego bardzo powoli. W takich rowach leżą również trupy. Ekipa Wątroby podjechała kołysząc się majestatycznie na wykrotach drogi dojazdowej. Techników i dzielnicowego widzieli już z daleka, teren był płaski i bezdrzewny.  Wątroba wyszedł na powietrze, podszedł do niego bardzo przestraszony dzielnicowy.

Continue reading

Szary cień (fragment)

Początek

Obudziłem, obudziłem się na tej zgniłej, śmierdzącej, się śmierdzącej powło… podłodze. Fabryka, fantasmatagoryczne czy coś tam, ten tego, wspomnienia. Nie bieżące, brak marzeń, brak resetu i coś nie tak. Nie umiałem zasnąć, tak, tak, zaraz, nie umiałem i to był początek. Początek czy koniec, nie wiem i wiedzieć nie chcę, nie mogę, nie rozumiem.

Ściana, cegła, żarówka, miłość, nie, miłość nie… bo… bo nie. Jestem tu czy tutaj i na razie generuję dane przy ziemne, jak wstanę, to będą one przyziemne. Mgła zasuwa, zasnuwa, ale i zasuwa po oczach, daje, pędzlem rozmazuje świat, chwilowy, mały, poobstukiwany świat, w tym czymś, gdzie teraz jestem. Czyli gdzie? I po co? Pietuszki?

– Nie! – słyszę głos.

Głosie, kim ty, kurwa, jesteś?

– Wstań! – znowu głos. Wstaję, choć głos nie mówi, jak mam wstać.

– Szybciej! – zaczął mówić jak. Nie mogę szybciej i boję się, że mnie to coś zaraz zajebie przez to wolne wstawanie, przez tę moją wolność czy ucieczkę do wolności, raczej od wolności.

– Szybciej! Bo cię zaraz zajebię przez tę twoją wolność, czyli ucieczkę gdzieś tam – przedrzeźnia mnie głos.

Continue reading