Zombie Ewakuacja

zombie_03_by_wacomzombie-d66vlntNiebawem Halloween. Chciałabym Wszystkich zaprosić na Ewakuację Zombie, jaką organizuje jeden z moich znajomych. Odbędzie się ona 31 października br. w Katowicach. Szczegóły tutaj: http://stagerlee101.blogspot.com/2013/10/halloween-w-stylu-zombie.html

Z tej też okazji napisałam relację z przebiegu ewakuacji. Oczywiście wszystko to fikcja. Zapraszam do czytania.
                                                         

 

Ewakuacja 

– Uh, moja głowa. – stęknęłam, podnosząc się z łóżka. Za oknem szarzało, lecz część horyzontu przesłaniała jakby czerwona łuna. Co u licha? Zerwałam się z posłania i podbiegłam do okna, kiedy powietrze przecięło kilka helikopterów, robiąc niewyobrażalny hałas.

Fabryka wtórów (fragment)

LargeTomasz Mróz Fabryka - okładkaPuste, długie korytarze znowu zaczęły napawać mnie lękiem. Przerażały jakimś nieokreślonym brakiem kontekstu, brakiem życia. Podszedłem do wielkich drzwi, po plecach przeszedł mi dreszcz. Jakby ktoś mnie obserwował. Rozejrzałem się po pustym hallu. Nikogo, tylko ta figura. Wąsy jakby bardziej nastroszone niż przed kilkoma minutami, twarz wściekła. Przedtem wydał mi się raczej dobroduszny, a teraz… Ale jak figura może zmienić wyraz twarzy? Zacząłem szarpać się z klamką, o ile metalowy kształt wielkości nielichego drąga i zawieszony na wysokości twarzy może mieć coś wspólnego z poczciwą klamką, dzięki której wchodzimy i wychodzimy przez drzwi. Tu klama trzymała straż.

Gdzie miał być ten portier? Gdzieś tam po lewej. Spojrzałem w bezdenną czerń korytarza. Ani żywego ducha. Szarpnąłem jeszcze raz. Zawołałem: „Hop, hop!”. Czerń zabrzęczała delikatnym, zduszonym echem. Westchnąłem z rezygnacją i zacząłem wędrówkę w stronę nieskończoności korytarza. Deszcz łomotał po kamiennych schodach, zza zakrętu wyjechał tramwaj. Postać w czarnym płaszczu pędziła przez strugi wody, próbując dostać się do tramwaju, ale ten nie czekał. Zadzwonił raz i drugi, pojechał. Zdyszany człowiek kilka sekund później kopnął wściekle słupek z literą T. Potem stanął skulony, czekając na następny kurs. Mókł na otwartym placu, pewnie bał się przeoczyć kolejny tramwaj. Czarna limuzyna zbliżała się majestatycznie. Ja tego już nie widziałem, ale teraz wiem, że tak było. Tak być musiało. Ja szedłem w nieprzeniknioną przestrzeń po lewej.

Tomasz Mróz, „Fabryka wtórów″. Powieść wydana przez wydawnictwo RW2010. Wszelkie prawa zastrzeżone. Bezpośredni link na stronę wydawnictwa: http://www.rw2010.pl/

Edward

Obudził się o 4:11. Kiedy zegarek wskazał 4:12, już nie żył.

***

Pamiętacie chwile, gdy wydaje wam się, że już to gdzieś widzieliście? Twarz, jakiś cień, czyjś głos, nagle huk i to przenikające mózg wrażenie, że już to kiedyś… A potem nagły skurcz, działający jak kubeł zimnej wody wylany na głowę, i wszystko znika, jak sen po obudzeniu.
Ale Edward nie śnił. Przez tę jedną minutę z całą pewnością był na jawie i tylko bardzo pragnął śnić. Continue reading

“Mroki” tom II – Katarzyna Szewioła – Nagel (przedpremierowo)

Lili
źródło grafiki :http://asset-1.soup.io/asset/5481/0794_1a87.jpeg

Abym mogła napisać Wam kilka słów na temat drugiej części „Mroków”, musiało minąć 10 godzin. Pierwszy raz coś takiego u mnie nastąpiło, ponieważ swoje opinie piszę zazwyczaj zaraz po przeczytaniu, bądź chwilę później.
Jednak tym razem dziesięć godzin temu pożegnałam się z Autorką „Mroków” mówiąc, że jej nienawidzę (moja nienawiść zawsze jest chwilowa).
Co mogę powiedzieć o samym tomie drugim?
Zawiodłam się. Continue reading

Wolność absolutna

Trochę może naiwny, ale przez to dla mnie pamiątkowy i uroczy tekst z ubiegłego tysiąclecia jeszcze, bo z 1999 r.  Zamieszczam i zapraszam do lektury, tylko dzięki nadludzkiej sile woli powstrzymując się od wprowadzania w nim poprawek – ale niech taki zostanie, historycznie niepoprawny i prosty.

*  *  *

Wolność. Pierwsze o czym myślę w tym wolnym kraju. Pierwsze skojarzenie z tym systemem. Każdy jest wolnym człowiekiem. Może więc robić, co mu się podoba.

Zdążyłem do mieszkania przed deszczem. Przemierzyłem pokój nie zdejmując butów ani ubrania i od razu zamknąłem na noc okna. Zanim zatrzasnąłem żelazne okiennice, wyjrzałem jeszcze po raz ostatni dzisiaj na zewnątrz. Wieczorne niebo było ciężkie chmurami. Na ulicy pustka. Wiatr porywał śmieci z pustego chodnika. Dzwoniły porzucone w podwórzu butelki.

Zaryglowałem okiennice. Domknąłem je szczelnie, zaciemniłem szyby. Pierwsze krople deszczu uderzały tępo w parapet. W oddali coś zagrzmiało. Detonacja? Nie, chyba burza. Człowiek niczego nie jest pewien, pomyślałem  i  wróciłem do fotela.  Zrzucając z siebie po kolei  brudną kurtkę puchową  kamizelkę kuloodporną i dziesięciodniowej świeżości podkoszulek zastanawiałem się przez chwilę, gdzie tu jest sens.

Tu, czyli na tym świecie. Tym świecie. Bo miałem nadzieję, że istnieją lepsze.

Wyjąłem z torby na chleb swojego obrzynka i wysypałem z kieszeni kilkanaście sztuk amunicji. Spojrzałem na to wszystko krytycznie. Trzeba będzie skombinować coś nowego. Nie jakiś złom, tylko coś porządnego. Źródło i gwarancję życia. Tymczasem schowałem swój arsenał pod łóżko i przeliczyłem pieniądze. Mało tego było. Gdyby nie wczorajsza wpadka, byłoby trochę więcej.

Zatrzeszczało  radio.  Wstałem  z  westchnieniem  i  podszedłem do nadajnika.  Założyłem  słuchawki  i wetknąłem wtyczkę do gniazda. Continue reading